Stoisz pod prysznicem już od dłuższego czasu. Delektujesz się gorącą wodą spływającą po ciele. Nigdzie się nie spieszysz.
To Twoja chwila.
Jesteś pogrążona w myślach. Oczy masz zamknięte, podbródek lekko uniesiony.
Twoje dłonie, bezwiedne i powolne, wędrują po ciele — nieświadomie, z przyjemnością.
Stoisz tyłem do wejścia. Wiesz, że jestem w domu.
Wiesz też, że jestem zajęty.
Ale mimo to… liczysz, że się Tobą zajmę.
W myślach już czujesz moją dłoń na szyi.
Twoje palce suną tam same.
Odruchowo wstrzymujesz oddech.
Jest mniejsza od mojej.
Ale wystarcza, żeby rozbudzić wyobraźnię.
Twoje myśli płyną w dobrze znanym kierunku.
W naszym kierunku.
Lubisz tę niepewność.
Lubisz, kiedy nie wiesz, co wydarzy się za chwilę.
Kiedy jesteś zdana na mnie.
Należysz do mnie.
Cała.
Tak bardzo skupiona na sobie — nie zauważasz, kiedy wchodzę.
Wzdrygasz się, gdy czujesz moje ciało za plecami.
Cały do Ciebie przylegam.
Opierasz głowę na moim ramieniu, a ja zaczynam muskać Twoją wilgotną skórę ustami.
Lubisz to. Oddajesz się temu bez reszty.
Czujesz moje dłonie na ramionach.
Bezpiecznie.
Miło.
Na chwilę.
Delektuję się dotykiem Twojej skóry. Tobą.
Wiem, czego chcesz.
I wiem, że chcesz tego właśnie ode mnie.
Twoja dłoń sięga niżej. Palcem dotykasz łechtaczki.
Ale tylko na moment.
Zostawiasz ją.
Wchodzisz w siebie jednym palcem.
Jesteś gotowa.
Bierzesz głęboki oddech.
Czujesz mnie między nogami.
Uwielbiasz ten ciężar, to ciepło, to napięcie.
Opieram dłoń na Twoim udzie i bardzo powoli zaczynam przesuwać ją w górę.
Sunę opuszkami, jakbym badał teren.
Zahaczam o Twoją cipkę, ale nie zatrzymuję się tam nawet na sekundę.
Idę dalej — w górę — aż ląduję na Twojej szyi.
Owijam ją całą dłonią.
Twój oddech robi się płytszy.
Lubisz to.
Uwielbiasz, kiedy cała dłoń szczelnie obejmuje Twoje gardło.
Czujesz się wtedy jak rzecz.
Moja rzecz.
Właśnie się poddałaś.
– Zrób ze mną, co tylko chcesz – szepczesz.
Uśmiecham się półgębkiem.
Nie widzisz tego, ale czujesz.
Lubisz ten grymas.
Lubisz, gdy jestem z Ciebie dumny.
A ja jestem.
Bo tresura działa.
Wchodzisz we wszystko, czego chcę — i robisz to z rozkoszą.
Jesteś moją własnością.
I dziś użyję Cię dokładnie tak, jak chcę.
Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że Tobie spodoba się tak samo.
Przylegasz do mnie mocniej. Oczy masz zamknięte, usta lekko rozchylone.
Czujesz, jak sięgam wolną dłonią po słuchawkę prysznica.
Strumień gorącej wody kieruję na Twoją pierś — lewą.
Potem na mostek. Pępek.
Aż docieram do łechtaczki.
Delikatnie poruszam strumieniem, obserwując Twoją reakcję.
W tym samym czasie mocniej zaciskam palce na Twoim gardle.
Czujesz, jak mój kutas między Twoimi udami zaczyna twardnieć jeszcze bardziej.
Mój język błądzi w okolicach Twojego ucha.
A Ty sięgasz dłonią między nas.
Chwytasz go.
Zaczynasz mocno masować.
Ściskasz, jak lubię.
– Włóż go – mówię krótko.
Nie czekasz.
Nie pytasz.
Nie wahasz się ani sekundy.
Jesteś moja.
Wchodzę w Ciebie od razu. Głęboko.
Otulasz mnie swoją ciepłą, wilgotną cipką.
Czuję, jak ciasno mnie chwytasz.
Byłaś gotowa od dawna.
Odpychasz się od ściany. Mocniej dociskasz pośladki. Chcesz więcej.
Więcej mnie.
– Zerżnij mnie jak nigdy wcześniej – cedzisz przez zęby.
Nie odpowiadam.
Nie od razu.
Czekam, jak daleko pójdziesz.
Wiesz, że każde słowo wróci do Ciebie.
Mocniej.
Bierzesz słuchawkę, ciągle kierując strumień na łechtaczkę.
Spychasz z niej moją dłoń.
Przenoszę swoją z Twojej szyi na tył głowy.
Chwytam mocno za włosy i przyciskam Twoją twarz do chłodnych płytek.
Musisz się wypiąć.
I robisz to — posłusznie.
Dostajesz klapsa. Mokra skóra szczypie natychmiast.
W tej pozycji zaczynam Cię pieprzyć.
Mocno.
Do przodu i do tyłu.
Każde pchnięcie wbija Twoją twarz w ścianę.
Wybijam rytm — do przodu, do tyłu.
Wychodzę niemal do końca i wracam głęboko.
A Tobie — coraz lepiej.
Dajesz mi wszystko.
Całą siebie.
Lewa dłoń ciągle oparta o ścianę, obok głowy.
Palce mocno wbite.
Jakbyś chciała zatopić je w twardej powierzchni.
Prawa ręka kieruję strumień ciepłej wody na łechtaczkę.
Jest Ci dobrze.
Co raz lepiej.
Twoje oddechy stają się krótkie, rwane.
Między nimi — ciche jęknięcia.
Podniecenie. Uległość.
I coś jeszcze.
Im mniej od Ciebie zależy, tym bardziej jesteś podniecona.
Czujesz się… wolna.
W moich rękach.
Na moich warunkach.
Czujesz, jak Twoja cipka robi się coraz ciaśniejsza.
Wilgotniejsza.
Krwista, otwarta, głodna.
Mimo twardej płytki wbitej w Twój policzek – przymykasz oczy z rozkoszy. Twoje usta są rozchylone.
Z każdym ruchem twój oddech gubi rytm.
Jakbym wypychał z Ciebie powietrze.
Uwielbiasz to.
Czuć, że to ja ustalam zasady.
Że Ty się dostosowujesz.
Im mniej zależy od Ciebie, tym mocniej mnie chcesz.
Głębiej.
Bardziej.
Upuszczasz słuchawkę.
Spada z głośnym stukiem.
– Nieładnie – słyszysz tuż za uchem.
Wychodzę z Ciebie.
Ciągle trzymam Twoją twarz przy ścianie.
Drugą ręką sięgam po słuchawkę i zakręcam wodę.
Twoje nogi drżą.
Czujesz, że opadasz.
Jesteś napięta do granic.
I właśnie o to chodziło.
Jesteś zachłanna.
Chcesz wszystkiego na raz.
Całego napięcia. Każdej emocji.
Teraz.
Dawaj.
Chciałabyś krzyknąć, ale wiesz, że nie wolno.
Doceniam to milczenie.
Lubisz, kiedy widzę, jak próbujesz się opanować.
I właśnie tym chcę się teraz zabawić.
Tobą.
Ciągnę Cię za włosy tak, że musisz się wyprostować.
Owijam wąż od prysznica wokół Twojej szyi.
Powoli. Starannie.
Raz.
Tak, żeby słuchawka opadła na Twoje plecy.
Wstrzymujesz oddech.
Dreszcz przebiega po całym ciele.
Mokra skóra, zimne powietrze — wszystko jest intensywniejsze.
Każę Ci się pochylić.
Robisz to od razu.
Nawet zanim skończę mówić.
Klękam za Tobą.
Jedną ręką trzymam końcówkę węża.
Czujesz, jak jego naciąg łapie skórę na Twojej szyi.
Wiesz, że zostanie po nim ślad.
Naszyjnik.
Drugą ręką zaczynam dawać Ci klapsy.
Mocne.
Jeden po drugim.
Skóra piecze. Pośladki pulsują.
Wytrzymujesz długo, ale w końcu zaczynasz wydychać powietrze głośniej.
Nie możesz uciec. Każdy ruch napina wąż.
Więc trwasz. Grzecznie. Cicho.
Czekasz.
Czekasz mimo bólu.
Bo jesteś napięta.
Bo chcesz więcej.
Bo to podnieca Cię jeszcze mocniej.
Z każdym klapsem wypuszczasz z siebie więcej powietrza.
Głośniej.
Krócej.
Głębiej.
Każdy klaps potęguje Twoje podniecenie.
Kiedy widzę pierwsze sine ślady, przerywam.
Całuję miejsce, które piecze najmocniej.
Ściskam.
I powoli sunę ustami w stronę Twojej pupy.
Całuję ją.
Ślinię.
Dwoma palcami wchodzę głęboko w Twoją cipkę.
Stajesz na palcach.
Po chwili zastępuję je językiem.
Puszczam słuchawkę.
Od razu mocniej się wypinasz.
Czekałaś na to.
Chciałaś, żebym tam był.
Uwielbiasz, kiedy jestem za Tobą.
Kiedy prosisz właśnie o to — żebym tam był.
Językiem.
Głęboko.
Rozsuwam Twoje pośladki i całuję Twoją cipkę.
Jakbym chciał wylizać każdą kroplę.
Napierasz dłońmi na ścianę.
Dupką na mnie.
Oddychasz coraz płycej.
Gdy wchodzę głębiej, wydajesz z siebie ciche, urwane jęknięcie.
Zachęta.
Prowokacja.
Cokolwiek to jest — działa.
Co raz trudniej jest mi się oprzeć.
Nie masz pojęcia jak wielką mam ochotę na to, żeby Cię zerżnąć.
Chcesz mnie w sobie.
Tylko to się teraz liczy.
Tylko to czujesz.
Wstaję.
Szarpnięciem odwracam Cię do siebie i całuję zachłannie.
Nasze usta zderzają się jak głodne.
Bez romantyzmu — to pożądanie.
Wyciągam Cię spod prysznica, stawiam twarzą do ściany.
— Stój — słyszysz.
Cicho. Twardo.
Twój policzek piecze. Opierasz go o chłodną płytkę.
Tym razem delikatnie.
Ulga.
Dostajesz gęsiej skórki.
Nie masz siły się już dłużej powstrzymywać.
Już masz się odwrócić — gdy czujesz szarpnięcie.
Twoje nadgarstki oplata sznurek.
Gruby. Szorstki.
Znasz go dobrze.
To ten, który zawsze działa.
Pobudza.
Uzależnia.
Chcesz mnie sprowokować. Zmusić do działania.
Chcesz, żebym dał Ci wszystko, co dla Ciebie mam.
Teraz.
Próbujesz się ruszyć, ale moje spojrzenie Cię zatrzymuje.
Tylko jedno.
To wystarczy.
Zamierasz.
Wiesz, że nie lubię, kiedy nie słuchasz.
Chwytam Cię za policzki i ściskam tak mocno, że mimowolnie rozchylasz usta.
Boli.
Odwracam Cię do siebie, patrzę z góry i rzucam na kolana.
Tracisz równowagę.
Wpadasz na mnie.
Nie masz się czym podeprzeć — Twoje ręce są skutecznie związane za plecami.
Do piekących policzków, pośladka i przyszczypanej szyi, dołączają stłuczone kolana.
Czekasz na więcej.
Chcesz tego. Tak samo mocno jak ja.
Ciekawi Cię, co będzie dalej.
Podnieca Cię niepewność.
Moja stanowczość.
Ja.
Twój oddech jest płytki.
Twoje oczy szukają moich.
Czekasz, aż kącik moich ust się uniesie.
Nie unosi się.
Mocne szarpnięcie za włosy.
Odchylasz głowę z rozchylonymi ustami. Natychmiast ląduje w nich mój nabrzmiały kutas.
Pulsuję.
Czujesz, jak bardzo działa na mnie ta gra.
Jak bardzo działasz na mnie Ty.
Każdy Twój oddech.
Każde jęknięcie.
Każdy drobny ruch.
Cała jesteś dla mnie.
Jakby ktoś ulepił Cię z moich potrzeb.
Zaczynam poruszać Twoją głową.
Dłoń zaciska się na włosach.
Krótko. Rytmicznie.
Do przodu. Do tyłu.
Masturbuję się Twoimi ustami.
Chcę żeby mój penis ciągle wypełniał Twoje usta.
Nie masz czasu przełykać śliny.
Spływa Ci po brodzie.
Nie przestaję.
Uwielbiam, kiedy się nim dławisz.
I czujesz to. Każdą żyłę.
Gotową i napiętą.
Dla Ciebie.
Nie daje odetchnąć.
Robię to długo. Metodycznie. W jednym tempie.
Nigdzie mi się nie śpieszy.
Tobie przecież też nie, prawda?
Twoje kolana bolą od twardych kafelek, co potęgowane jest przez to, że ciągle szarpie Cię za włosy.
Szukasz kontaktu wzrokowego.
Ale ja tego nie daję.
W końcu poddajesz się i opadasz na pupę.
Wolną ręką zatykam Ci nos z kutasem wepchniętym głęboko w Twoje gardło. Czujesz jak powoli zaczyna brakować Ci powietrza.
Bezskutecznie próbujesz go nabrać, chcesz odepchnąć się ode mnie rękami, które skutecznie unieruchomione są za Twoimi plecami.
Czuję, jak Twoje gardło się zwęża.
Jak język zaczyna drgać nerwowo.
Jeszcze chwila.
Sekunda.
Wyciągam go z Twoich ust.
Puszczam Twoje włosy i pozwalam Ci osunąć się na podłogę.
Oddychasz łapczywie.
Drżysz.
Czujesz na sobie zimne płytki, ale kompletnie nie zwracasz na nie uwagi.
Nie przeraża Cię to.
To Cię nakręca.
Zalana śliną i podnieceniem.
A ja patrzę z góry, z dumą.
Widzisz mój kącik ust.
Ten grymas, który kochasz.
Patrzę na Ciebie z góry.
Ty łapiesz mój uśmiech.
Ja łapię błysk w Twoim oku.
Ten, który uwielbiam.
Ten, który mówi, że jesteś gotowa na więcej.
Chwytam Cię za szyję i przerzucam plecami przez próg kabiny.
Czujesz, jak wrzyna Ci się w ramiona.
Nie jest wygodnie.
Ale nie Tobie ma być.
Wiesz o tym.
Twoje ciało napięte, głowa odchylona do tyłu.
Oddychasz głęboko.
Ja patrzę — i nie mogę się powstrzymać.
Uwielbiam Twoje ciało.
Zbliżam się.
Dociskam język do Twojej cipki.
Wstrzymujesz oddech.
Dociskam tak mocno, że Twoja skóra się pod nim ugina.
Sunę w górę. Powoli.
Jakbym badał każdy milimetr skóry.
Dociskam mocno — skóra się ugina.
Chcesz więcej.
Myślisz tylko o tym, żebym w Ciebie wszedł.
Chcesz dojść.
Chcesz, żebym ja doszedł.
Powoli sunę przez Twoją łechtaczkę.
Pępek.
Mostek.
Szyję.
Urywam ślad na brodzie.
Nachylam się nad Tobą, patrzę Ci w oczka uśmiechając się półgębkiem.
Daje buzi w czoło.
I w tej samej chwili klepię Twoją cipkę.
Mocno.
Próbujesz odruchowo złączyć nogi — jednak odbiły się od mojego uda.
Sekundę później jestem w Tobie.
Cały.
Nabrzmiały pożądaniem do Ciebie.
Głodny.
Jedną ręką się podpieram, drugą ściskam pierś.
Za mocno — ale nie protestujesz.
Czekałaś na to.
Grzecznie. Prawie.
Zaczynam Cię posuwać.
Najpierw powoli. Do przodu i do tyłu. Wychodzę i wchodzę praktycznie cały.
Czujesz z każdym ruchem jak próg wżyna Ci się w plecy.
Ale chcesz więcej.
Przyspieszam.
Klepię dłonią pierś, a potem chwytam Cię i mocno ściskam za policzki.
Chcę żebyś patrzyła mi w oczy.
Widzisz w nich jak bardzo Cię pożądam.
Lubisz to, działa to na Ciebie tak samo jak Ty na mnie.
To Cię nakręca.
Mimo bólu.
Zmęczenia.
Pozycji.
Czujesz, jak bardzo jesteś podniecona.
A ja czuję to na sobie.
Czujesz jak z każdym moim ruchem jesteś coraz bliżej.
Już prawie.
A ja ciągle przyśpieszam.
Mocno.
Jakbym chciał wgnieść Cię w płytki.
Wychodzę i wchodzę.
Głowa odchyla Ci się do tyłu.
Zamykasz oczy.
Jęczysz krótko i głośno.
Chwytam Cię za gardło.
Wchodzę jeszcze mocniej.
Wszystko czujesz.
Każdy siniak.
Jednocześnie czujesz jak wypełniam Twoją cipkę, jak mocno i szybko w nią wchodzę.
Jak pulsuję w środku.
Jesteś blisko.
I wtedy…
Na Twoją twarz i piersi leje się zimna woda.
Ciało reaguje natychmiast.
Twoje sutki twardnieją jeszcze bardziej.
Momentalnie pojawia się gęsia skórka.
Krzyczysz.
Nie możesz złapać powietrza.
Nie jesteś pewna, czy to tylko reakcja na temperaturę,
czy doszłaś, a zimna woda spotęgowała wszystko.
Łapiesz powietrze i krztusisz się wodą.
Ciągle głośno jęczysz.
Krzyczysz.
Twój oddech jest płytki, szybki.
Wychodzę z Ciebie.
Łapię Cię za szyję i stawiam na kolana.
Nie zwracasz na to uwagi.
Odchylam Twoją główkę za włosy.
Parę szybkich ruchów.
Dochodzę na Twoją buzie.
Na Twoje rozchylone usta.
Ciepła sperma spływa po Twojej brodzie.
Kapie na piersi.
Jest Ci przyjemnie.
Tak cholernie dobrze.
Łapiesz wtedy w usta mojego kutasa i zaczynasz mocno ssać.
Pozwalam Ci to robić podtrzymując tylko delikatnie Twoją głowę.
Robisz to łapczywie.
Tak jak lubię.
Pozwalam Ci skończyć.
Wyjmuję go, zanurzam w spermie spływającej po Twojej bródce.
Wkładam z powrotem.
Oblizujesz go.
Grzecznie.
Czuję jak tańczysz na nim językiem wewnątrz Twoich ust.
Podnoszę Cię.
Całuję. Głęboko.
Odwracam.
Rozwiązuję rączki.
Wchodzimy razem pod prysznic.
Odkręcam ciepłą wodę.
Zanim kieruję strumień na Ciebie, sprawdzam temperaturę.
Zasłużyłaś na wszystko co najlepsze.
Dalsza część wieczoru należy do Ciebie.
Stoję za Tobą.
Delikatnie masuję każdy ślad, który po sobie zostawiłem.
Całuję Twój kark.
Czuję jak się rozluźniasz.
Jak schodzi z Ciebie napięcie.
Opuszkami palców błądzę po Twoim ciele.
Ledwo wyczuwalnie.
Opierasz się o mnie.
Bezpiecznie.
Blisko. Miło.
Czuję dreszcze na Twojej skórze.
Kładę twarz na Twoim ramieniu.
Kładziesz dłoń na moim policzki.
Razem.
Wtuleni.
Chłoniemy chwilę.