Nie widzieliśmy się od tygodnia. Praca, obowiązki.
Kiedy nie mamy siebie obok, nie wolno nam bawić się samemu.
Budujemy napięcie, lubimy, kiedy aż rozsadza od środka.
Ale znowu grałaś nieuczciwie. Wysyłałaś zdjęcia. Pisałaś prowokująco. Rozgrzewałaś mnie do granic, nie będąc obok.
Lubię to i potrzebuję, ale tak samo lubię Cię za to karać. Wiesz o tym. Pragniesz tego tak samo jak ja.
Kiedy czekam na Ciebie w samochodzie, dostaję wiadomość. Zdjęcie.
Stoisz wypięta w stronę lustra. Sukienka podwinięta nad pupę, majtki zsunięte do połowy ud.
Momentalnie robię się twardy. Gotowy.
Dłoń mimowolnie sięga do krocza, czuję napięcie przez spodnie.
Zatapiam się w obrazie.
Myślami już jestem w Tobie.
Wiem, że sama na myśl o tym jesteś mokra. Chcę to już poczuć.
Drzwi od samochodu otwierają się. Jesteś. W sukience ze zdjęcia – czarnej, za kolano, z rozcięciem sięgającym niemal biodra.
Uśmiechasz się, zajmujesz miejsce i całujesz mnie w usta.
Jak dobrze w końcu je poczuć.
Miękkie, pełne, moje.
Nabieram głęboko powietrze, zaciągam się. Tobą. Odwzajemniam pocałunek.
Nie potrzebujemy słów – wystarczy obecność. Tęsknota, pożądanie, napięcie.
Tak długo na to czekaliśmy.
Jedziemy na kolację, po drodze rozmawiamy o całym tygodniu, śmiejemy się, cieszymy sobą.
Nie znoszę rozłąki, ale lubię powroty. Coś za coś.
Gdybym mógł, nie wypuściłbym Cię z rąk ani na chwilę.
Wiem, że czujesz tak samo.
Parkujemy. Zawsze otwieram Ci drzwi, więc czekasz, ale tym razem zamiast wysiąść, nachylam się w Twoją stronę.
Moja dłoń ląduje na odsłoniętym udzie, uśmiechasz się. Wiedziałaś, że nie dam Ci czekać.
Ciesząc się Twoimi ustami, sunę ręką w górę. Odsuwam Twoje majteczki na bok, czuję na palcach Twoją wilgotną cipkę.
Jesteś gotowa – tak samo jak ja.
Zamiast palców, wpycham w Ciebie małą kulkę.
Chwytasz mnie za policzki, odsuwasz twarz, szepczesz z uśmiechem:
– Świnia.
I wracasz do pocałunku. Wpychasz język w moje usta, a ja, masując Cię przez materiał, mruczę:
– Nie sądziłaś chyba, że przyjdę bez prezentu?
Odrywam się od Ciebie, wychodzę z samochodu, okrążam go, otwieram drzwi i podaję rękę. Wychodzisz.
Uwielbiam patrzeć, jak się poruszasz – delikatnie, z gracją.
Broda wysoko – jesteś pewna siebie, masz świadomość tego, jak dobrze wyglądasz i jak to na mnie działa.
Wiesz, że za chwilę rozszarpię Cię na kawałki, że dam upust tygodniowi tęsknoty.
Splatam palce z Twoimi. Prowadzę Cię do stolika.
Kiedy siadasz na krześle, które dla Ciebie odsunąłem, zaciągam się Twoimi włosami. Znam na pamięć zapach Twoich kosmetyków. Wiem, jak pachną na Tobie. Rozpoznałbym Cię wszędzie.
Przechodząc, delikatnie ocieram się dłonią o Twoje odsłonięte ramię – nie mogę się powstrzymać, żeby nie poczuć chociaż fragmentu Ciebie.
Czekasz na to – na każdy drobiazg.
Kładę telefon na stole tak, żebyś nie widziała ekranu.
Podchodzi kelner. W chwili kiedy otwierasz usta, żeby złożyć zamówienie, kulka w Tobie zaczyna wibrować.
Słowo więźnie Ci w gardle.
Rzucasz mi spojrzenie, jakbyś chciała mnie porazić.
Uśmiechasz się, jakby nic się nie stało, i składasz zamówienie. Dobrze Ci idzie.
Patrzę, jak delikatnie się wiercisz, z pośladka na pośladek. Pod stołem zaciskasz uda.
Kiedy zamawiam ja, kładziesz stopę na moim kroczu i dociskasz mocno. Jest napięty, gotowy.
Zachowuję kamienną twarz, uśmiecham się tylko kącikiem ust, który widzisz tylko Ty.
Jeden do jednego w naszej małej grze.
Kelner odchodzi, zbliżasz się, żeby coś powiedzieć, ale podkręcam wtedy moc na pełną.
Przygryzasz dolną wargę, zamykasz oczy, wciskasz stopę jeszcze mocniej.
Najchętniej wziąłbym Cię teraz. Tutaj. Na stole.
Wyłączam zabawkę, odetchnij.
Pochylasz się i szepczesz:
– Zerżnij mnie dziś tak, jakby to był pierwszy i ostatni raz.
Wiesz, że nie musisz o to prosić. Widzę w Twoich oczach, jak bardzo tego pragniesz. Jak głęboko jesteś nimi we mnie.
Kocham to spojrzenie.
Kolacja mija w napięciu. Bawię się Tobą, prowokuję.
Pod stołem Twoje uda drżą. W mojej głowie odliczam sekundy.
Wsiadamy do samochodu, złączam usta z Twoimi. Odsuwam majteczki na bok – są mokre, tak jak Ty.
Wyciągam kulkę, cała pokryta jest Tobą. Wychodzi z cichym mlaśnięciem. Chowam ją i palcami wchodzę w Twoją cipkę – od razu głęboko.
Wciągasz powietrze.
Otulasz moje palce.
Wyciągam je z Ciebie i patrząc Ci w oczka, wsadzam je sobie do ust.
Tęskniłem za Twoim smakiem.
Uśmiechasz się szeroko. Lubisz, kiedy to robię.
Podnieca Cię to jeszcze bardziej.
W mojej głowie już Cię posuwam.
Moja warga zadrgała.
Zauważasz, uśmiechasz się.
Ruszamy.
Po drodze to Ty postanowiłaś zabawić się mną.
Całujesz mnie po szyi, uchu. Ręką masujesz mnie przez spodnie.
Jestem pewny, że mógłbym dojść w ten sposób.
Tydzień bez Ciebie – a teraz prowadzisz mnie na skraj.
Nie odrywając ust ode mnie, rozpinasz mi pasek, guzik, rozporek.
Naciągasz gumkę majtek. Mój penis wyskakuje z bielizny, napięty do bólu.
Dłonią ściągasz napletek, Twoja głowa wędruje niżej, widzisz jak pulsuje.
Jak naprężona jest na nim każda żyła.
Cholernie ciężko jest skupić mi się na drodze.
Wypuszczasz z ust ślinę, a ja czuję, jak ciepła ciecz spływa po mojej końcówce.
Naprężam się jeszcze bardziej. Wbijasz mnie w swoje usta. Język tańczy. Ślinisz mocno. Mam wrażenie, jakbym był w Tobie.
Nie robisz nic więcej – dobrze wiesz, że bym nie wytrzymał.
Mocno go ssiesz. Delikatnie odrywasz usta, z siorbnięciem wciągasz ślinę, którą go pokryłaś.
Mam wrażenie, że zaraz odpłynę z podniecenia.
Odrywasz się wtedy od niego, siadasz na swoim miejscu, zapinasz pasy.
Patrzysz na mnie z uśmiechem.
Wiesz, co Cię czeka.
A ja mam na Ciebie zajebistą ochotę.
Dojeżdżamy. Z każdym metrem, każdym schodem prowadzącym do mieszkania, czujemy, jak pożądanie rośnie.
Wpuszczam Cię pierwszą i zatrzaskuję za nami drzwi.
Dziś nie potrzebuję zabawek – Ty nią jesteś.
Nie czekasz na komendę, zrzucasz z siebie sukienkę. Widzę, jak przez półprzezroczysty stanik sterczą Twoje różowe sutki.
Ściągam koszulę, wyciągam pasek ze spodni i obchodzę Cię.
Biorę Twoje ręce z tyłu i spinam je w nadgarstkach paskiem. Mocno – skóra wrzyna się w Ciebie, zostawiając na niej wyraźne ślady.
– Na kolana.
Opadasz bez słowa.
Rozbieram się do końca. Staję przed Tobą.
Twoje usta rozchylone, język wysunięty. Oczy płoną.
Podnosisz je na mnie. Posłuszna. Gotowa.
Tak jak lubię – nie chcesz dawać mi więcej powodów.
Uśmiecham się i bez słowa wchodzę w Twoje usta, aż po samo gardło.
Chciałbym rżnąć Cię w nie długo, ale oboje wiemy, że dzisiaj nie dam rady.
Robię to od razu mocno. Brutalnie.
Wycofuję się i wracam gwałtownym pchnięciem.
Twoje oczy się szklą.
Oddech rwie.
Ślina gromadzi się szybciej, niż jesteś w stanie ją przełykać.
Widzę, jak spływa po Twojej brodzie, znacząc Twoją skórę.
Wyciągnięty język przyciska się do mnie, za każdym razem, kiedy znikam w Tobie.
Wiesz, jak podnieca mnie ten widok – Twoja twarz unurzana we mnie, posłuszna, oddana.
Chwytam w garść włosy na czubku Twojej głowy i dociskam mocniej. Czuję, jak Twoje gardło zaciska się na mnie, jak walczysz o każdy oddech.
Jeszcze tylko kilka ruchów.
Wychodzę, chwytam w dłoń i dochodzę.
Na Twój język, policzek, szyję.
Sperma spływa po Twojej twarzy, kapie na stanik i podłogę.
Wkładam go z powrotem do Twoich ust. Liżesz, ssiesz, połykasz wszystko.
Twój miękki język oplata mnie ciasno.
I wiesz, że to jeszcze nie koniec.
Chwytam Cię dłonią za policzki i podnoszę.
Wkładam Ci do ust palce pokryte spermą z Twojej skóry.
Posłusznie je oblizujesz.
Wyciągam i zastępuję je swoim językiem.
Całuję Cię głęboko.
Mieszam smak nas obojga.
Przestaję, patrzę Ci w oczy.
– Teraz będziemy się karać.
Uśmiecham się. Wiem, że też masz na to ochotę, ale powstrzymujesz się.
Teraz Ci nie wolno.
Rozwiązuję Ci ręce, będziesz grzeczna. Musisz.
Siadam na krawędzi łóżka, a Ty przewieszasz się przez moje kolana.
Mam Twoją jędrną pupę przed sobą.
Jednym ruchem ściągam z Ciebie majtki. Twoja cipka błyszczy – czeka.
Ściskam Cię mocno za pośladek, palcem przejeżdżam między nimi, a potem wślizguję się w Ciebie.
Nasiąknięty Tobą palec prowadzę wyżej, aż do drugiej dziurki. Wypełniam ją powoli, obserwując jak napinasz całe ciało.
Mój penis dociska Cię w brzuch, pulsuje, domaga się.
Wychodzę z Ciebie i daję Ci mocnego klapsa.
Dłoń zostawia na Twojej pupie piekący ślad.
Wypuszczasz powietrze przez zaciśnięte zęby.
Sięgam po pasek, zginam go w połowie i chwytam krótko.
Uderzam mocno.
Pasek odbija się na Twoim pośladku z ostrym trzaskiem.
Powtarzam kilka razy.
Czerwone linie przecinają się pod różnymi kątami.
Podnieca mnie ten obraz – Twoja uległość wyrysowana na skórze.
Każde kolejne uderzenie boli coraz mocniej.
Coraz głośniej wypuszczasz powietrze.
Kiedy tylko unoszę rękę – zaciskasz zęby, gotowa na kolejny cios.
Po następnym odruchowo zasłaniasz pupę dłonią.
Chwytam Cię wolną ręką za włosy i mocno ciągnę.
Znak, że masz zabrać rękę.
Twoje plecy wyginają się w łuk, biodra drżą z bólu i podniecenia.
Cipka ocieka.
Na skroni pojawia się pot.
Ale wiesz, że po każdej karze przychodzi nagroda.
Zamykasz oczy i cofasz dłoń.
Bez ostrzeżenia uderzam jeszcze mocniej.
Dźwięk paska wyrywa z Ciebie głośne jęknięcie.
Na skórze od razu pojawia się siny odcisk z cienką, krwistą linią przy krawędzi.
Głośno wciągasz powietrze.
Szarpnięcie za włosy zmusza Cię do podparcia się rękami. Uderzam ponownie.
I jeszcze raz. Jeszcze mocniej.
Twoja pupa jest czerwona, przecinana pręgami.
Miejscami widać malutkie kropelki krwi.
Jestem rozpalony do granic.
Czujesz na brzuchu, jak pulsuję, jak ledwo się powstrzymuję.
Przekładam pasek pod Twoją szyją, końcówkę przewlekam przez klamrę i zaciskam za Twoją głową. Z wyczuciem – tyle, żebyś czuła ciężar, ale jeszcze mogła oddychać.
Pomagam Ci się podnieść i kładę Cię na łóżku. Twarzą w dół.
Puszczam pasek luźno, a potem podnoszę Twoje biodra.
Jesteś na kolanach, głowa nisko, plecy wygięte.
Moje dłonie obejmują Twoje biodra. Pochylam się i całuję Twoje pośladki.
Każdy ślad.
Błądzę po nich językiem.
Twoja skóra jest tak rozpalona, że mój język wydaje się chłodny.
Całkowicie się rozluźniasz.
Oddajesz się temu bez reszty.
Rozsuwam Twoje pośladki i mocno dociskając, oblizuję Twoją cipkę.
Zbieram smak, spijam Cię.
Wchodzę językiem w głąb i znów wychodzę, zostawiając wilgotne ślady na Twoich udach.
Chcę, żeby każdy ruch Cię studził, ale też podsycał głód.
Twoje biodra kołyszą się powoli, prosisz o więcej bez słów.
Podnoszę się.
Przykładam do Ciebie nabrzmiały czubek penisa i rozsmarowuję po Tobie – od łechtaczki aż po pupę.
Kiedy drugi raz przykładam końcówkę do Twojej cipki – cofasz biodra i nabijasz się na mnie.
Wchodzę w Ciebie do końca.
– Rżnij mnie – syczysz.
Chwytam za końcówkę paska. Pociągam, a on zaciska się na Twojej szyi.
Dociskam się mocniej.
Wychodzę i wracam z impetem.
Twoje biodra pozostają sztywno w miejscu, a ja odbijam się od nich.
Do tyłu i znowu do przodu.
Całym sobą. Do oporu.
Słyszę, jak Twój oddech się rwie, jak walczysz o każdy łyk powietrza.
Nie zwalniam. Brutalnie, rytmicznie, mocno.
Czuję, jak zaciskasz się na mnie coraz ciaśniej, jak Twoje ciało reaguje.
Zapierasz się, żeby Twoja pupa była nieruchomo, żebym wchodził w Ciebie głębiej.
Do dna.
Biodra zaczynają Ci drżeć.
Na Twoich pośladkach pojawia się gęsia skórka.
Przyspieszam tempo. Ciągnę za pasek mocniej.
Nasze ciała uderzają o siebie coraz głośniej.
W końcu ustępujesz.
Twoje biodra opadają, nie masz siły stawiać oporu.
Puszczam pasek, a Ty głośno łapiesz oddech.
Ciągle będąc w Tobie, pochylam się i przygniatam Cię swoim ciężarem.
Jestem blisko, czuję jak Twoje ciało drży pod moim.
Każdy mój urwany oddech miesza się z Twoim jękiem.
A zaraz potem łapczywie wciągasz powietrze, jakbyś wracała do życia.
Wykręcasz się spod mojego ciała i odwracasz twarz.
W Twoich oczach ogień.
Pożądanie. Wyzwanie.
To nie koniec.
Jedną ręką chwytasz mnie za gardło, drugą uderzasz w policzek. Mocno.
Tak, jak lubię.
Wiesz, że taka podniecasz mnie jeszcze bardziej.
Kładziesz mnie na plecach.
Twoje usta rozpalone, wpychasz język w moje.
Całujesz mnie łapczywie, a dłoń zaciska się na moim penisie.
Masujesz mnie mocno, gwałtownie – bez delikatności. W tej chwili to idealne.
Podnosisz się, odwracasz i klękasz tyłem do mnie.
Nabijasz się całą sobą.
Czuję Twoją cipkę – mokrą, gorącą – ciasno obejmującą mojego penisa.
Twoje włosy w nieładzie, pasma kleją się do spoconej skóry.
Pasek, który przed chwilą miał Cię dusić, teraz zwisa luźno na Twoich plecach.
Opierasz się dłońmi o moje uda i od razu bierzesz mnie mocno.
Twoje biodra pracują szybkim, mocnym ruchem – do przodu i do tyłu.
Jestem w Tobie głęboko, za każdym razem tak, jakbyś chciała mnie połknąć do samego końca.
Czekałem na to, aż to Ty zerżniesz mnie.
Twój oddech jest urywany, jakbyś nie była w stanie złapać rytmu.
Nie przestajesz, napierasz coraz mocniej.
Mięśnie w środku zaciskają się, drżą, pulsują. Czuję, że jesteś blisko.
Nie schodząc ze mnie, przekładasz stopy do przodu.
Odchylasz się do tyłu, opierasz dłonie na mojej klatce.
Przejmujesz wszystko – rytm, tempo, głębię.
Ja tylko trzymam Cię za biodra i czuję, jak mnie wykańczasz.
Chwytam jedną ręką końcówkę paska, drugą przyciskam Twoje biodro, żeby utrzymać Cię na mnie.
Wchodzę w Ciebie coraz mocniej, szybciej, aż ciało zaczyna drżeć.
Twoje biodra zataczają kółeczka, jakbyś sama siebie chciała doprowadzić na szczyt.
Jestem już cholernie blisko.
Ostatnie pchnięcia – brutalne, gwałtowne, do końca.
Ciągnę za pasek, Twoje ręce nie wytrzymują, opadasz na mnie całym ciałem.
Wysuwam się z Ciebie.
Twoja dłoń od razu zaciska się na moim penisie i dociska go do cipki.
Eksploduję.
Moja sperma rozlewa się na Twoim brzuchu, spływa po Twojej mokrej cipce i dłoni.
Rozsmarowujesz ją na sobie, masując mnie i siebie jednocześnie.
Oddychamy ciężko.
Mój pot miesza się z Twoim potem, nasze ciała lepią się do siebie.
Czuję ciężar Twojego ciała na swoim.
W uszach szumi krew.
Powoli zsuwasz się ze mnie, ale nie odchodzisz daleko.
Przekręcasz głowę i patrzysz mi prosto w oczy.
Masz w nich ogień i miękkość jednocześnie – spełnienie, które tak kocham.
Kładę rękę na Twoich plecach, przesuwam wzdłuż kręgosłupa.
Oddychamy razem, równo, powoli.
Cisza, w której nie trzeba nic mówić.
Pozostańmy tak.
W sobie.
Na zawsze.