Późne popołudnie.
Wchodzę do domu, ściągam buty, biorę czyste bokserki i kieruję się do łazienki.
Wiem, że jesteś w domu. Czekasz.
Powoli się rozbieram, wchodzę pod prysznic.
Odkręcam gorącą wodę, pozwalam jej spływać po skórze. Zmywać ze mnie dzień.
Lubię rytuały – pozwalają trzymać wszystko w ryzach.
Pod prysznicem znowu myślę o Tobie. Zawsze tak jest.
Myśli same kierują się w Twoją stronę, tak jakby każdy mój wewnętrzny kompas ustawiony był tylko na Ciebie.
Uwielbiam emocje, które we mnie budzisz. Ciepło, które wlewasz w moje ciało.
Ale chcę je również zmyć.
Przekręcam kurek na zimną wodę. Lodowaty strumień uderza w moją skórę.
Brakuje mi tchu. To właśnie najlepszy moment.
Stoję tak długo, aż ciało zaczyna drętwieć. Aż pierwszy dreszcz przebiega przez plecy i ramiona, zostawiając na skórze szorstkie ciarki.
Wychodzę, ubieram czarne bokserki i kieruję się w stronę sypialni.
Kątem oka widzę Cię na łóżku, ale celowo się nie zatrzymuję. Podchodzę do szafki, otwieram ją i spokojnie, niespiesznie wybieram zabawki.
Czuję Twój wzrok na plecach.
Jesteś niecierpliwa. Spragniona.
Ale czekasz. Posłusznie. Bez słowa.
Leżysz na brzuchu. Masz na sobie czarne, półprzezroczyste body, które idealnie opina Twoje ciało.
Nogi lekko rozchylone, ręce pod policzkiem. Oddychasz głęboko. Zamykasz oczy.
Wyciągam długi, metalowy hak. Jeden, krótszy koniec zakończony kulką, na drugim, dłuższym – oczko.
Dobieram do niego dwa krótsze, czarne sznurki.
Waham się chwilę nad czymś jeszcze, ale ostatecznie zostaję przy tym.
Odwracam się i zawieszam na Tobie wzrok.
Nogi masz zgięte w kolanach, materiał body przecina linię pięknych, zaokrąglonych pośladków, podkreślając je.
Tkanina ciasno opina Twoje plecy.
Włosy związane w kucyk opadają gładko na ramię.
Odwracasz twarz w moim kierunku, patrzysz prosto w moje oczy i uśmiechasz się.
Nie wiem, kiedy sam też się uśmiechnąłem.
Podchodzę powoli. Nachylam się, czuję Twój zapach.
Moje usta przy Twoim uchu.
– Cześć, dziewczyno.
Jedną ręką opieram się o materac, drugą powoli przesuwam po Twoich plecach, w dół, aż do pośladków.
Ściskam jeden, a kącik Twoich ust muskam pocałunkiem.
Przekręcasz się na bok i odwzajemniasz go.
Jedną dłoń wsuwasz w moje włosy, drugą masujesz mnie przez bokserki.
Czujesz, jak rosnę.
Wiesz doskonale, jak na mnie działasz.
Odsuwasz usta nieznacznie, patrzysz mi w oczy i uśmiechasz się.
Zadziornie. Prowokująco.
A ja nie chcę dłużej czekać.
Myślałem o Tobie cały dzień.
Cały dzień marzyłem o tym, żeby Cię zerżnąć.
Wiesz o tym. Czekałaś na to tak samo.
Napięcie jest w powietrzu. Oboje chcemy je rozładować.
Nie wiesz jeszcze, co dla Ciebie wybrałem, ale to nie ma znaczenia.
Chcesz się poddać.
Chcesz, żebym Cię użył.
Wtedy czujesz się najlepiej.
Łapię Cię mocno za gardło, tuż pod szczęką. Ściskam.
Widzę błysk w Twoich oczach.
Palce wciskają się w Twoją szyję, zmuszając Cię, byś się podniosła.
Boli, ale nie opierasz się.
Nie muszę tego robić – jesteś posłuszna.
Ale w tym bólu jest przyjemność, której pragniesz. Wiem o tym.
Dociskam Cię do ściany.
Twoja głowa i plecy przylegają do chłodnej powierzchni.
Wchodzę w Twoje usta językiem. Głęboko.
Wolną dłonią ściskam Twoją pierś.
Czuję, jak sutek twardnieje pod cienkim materiałem body, jakby chciał sam wydostać się na powierzchnię.
Wyciągasz mojego penisa z bokserek. Jest twardy.
Dla Ciebie.
Mocno zaciskasz dłoń i powoli go masujesz.
Lubisz czuć, jak pulsuje. Lubisz to, jak mocno na mnie działasz.
Przechodzę ustami na Twoją szyję. Wciągam skórę w usta, masuję językiem.
Wiem, że marzysz, by zamiast tego znalazła się tam Twoja łechtaczka.
Wciągasz głośno powietrze. Szepczesz:
– Pozwól mi.
W tym szepcie jest więcej błagania niż rozkazu. A ja wiem, że od teraz wszystko należy do mnie.
Odchylam się i patrzę Ci w oczy.
Są ciemne, spragnione, dzikie.
Moje.
Zabieram dłoń z Twojej szyi, a Ty osuwasz się na kolana.
Masz go przed twarzą.
Wkładasz końcówkę do ust.
Dłońmi zsuwasz bokserki do końca.
Bierzesz go głębiej, zaciskasz mocniej wargi i zsuwasz napletek. Czujesz, jak napręża się w Twoich ustach.
Kiedy próbujesz położyć dłonie na nim, słyszysz tylko krótkie:
– Ręce.
Nie wahasz się ani sekundy. Podnosisz je wysoko.
Ciągle masujesz mnie językiem.
Zgarniam z łóżka sznurek i nieśpiesznie obwiązuję Twoje nadgarstki.
Ciasno. Krew krąży wolniej, czujesz, jak mocno oplata Ci ręce.
Zostawiam krótką końcówkę, z której robię pętelkę, jak smycz.
Chwytam ją i trzymam wysoko.
Drugą dłonią dociskam Twoją szyję do ściany.
Twoja głowa nie ma już miejsca na ruch.
Wchodzę w Twoje usta aż po samo gardło.
Czuję, jak mięśnie zaciskają się wokół mnie.
Przytrzymuję tak, aż zaczyna brakować Ci tchu.
Szarpiesz związanymi rękami, ale mocno je trzymam.
Wyciągam się do połowy, a w połowie Twojego wdechu znowu wchodzę – do oporu.
Jakbym chciał przebić się przez Twoje gardło.
Raz. Drugi. Trzeci.
Rytmicznie. Do przodu i do tyłu. Mocno. Brutalnie.
Między pchnięciami próbujesz złapać powietrze.
Synchronizujesz oddech z tym, jak Cię posuwam.
Ślina wypełnia Twoje usta.
Nie masz czasu jej przełknąć – powietrze jest ważniejsze.
Przyspieszam. Nie ustępuję.
Zaciskam dłoń na Twoim gardle i unoszę Twoją brodę do góry.
Ślina spływa po niej.
Twoje spojrzenie zamglone, oczy przymrużone – mieszanina bólu, poddania i rozkoszy.
Podniecasz mnie.
Mam nad Tobą pełną kontrolę.
Mój penis jest nabrzmiały do granic.
Wpycham się jeszcze mocniej.
Krztusisz się.
Wychodzę nagle. Razem ze mną wypływa strużka śliny, skapuje z Twojej brody.
W kącikach ust błyszczą łzy.
Patrzysz w moje oczy.
Unoszę kącik ust, a dłonią, która była na szyi, uderzam w Twój policzek.
Nie drgnęłaś.
Zostawiam tam rękę i kciukiem wycieram ślinę.
Szepczesz: – Przepraszam. – Rozchylasz usta i wysuwasz język.
Wkładam się znowu. Od razu głęboko.
Tym razem oddychasz spokojniej. Zdążyłaś przełknąć ślinę.
Wiesz, że to wydłuża zabawę.
Ale cholernie Cię to podnieca.
Na dole jesteś już mokra.
Czekasz. Posłusznie.
Wolną ręką chwytam Cię za kucyk i dociskam mocniej.
Twoje ręce powoli drętwieją.
Gardło znowu zaciska się na mnie.
Posuwam Cię szybko.
Wychodzę niemal cały i wracam brutalnie, aż po kraniec.
Coraz mniej powietrza. Coraz więcej śliny.
Za każdym razem, gdy się wysuwam, strużka spada z Twojego języka.
Przód.
I tył.
Twój oddech nieregularny, rwany.
Rozpaczliwie chwytasz powietrze, kiedy daję Ci sekundę.
Ale znów wchodzę. Do oporu.
Zatrzymuję się.
Wytrzymujesz.
Wycofuję się. Przesuwam wilgotną końcówką po Twojej górnej wardze.
Uderzam nabrzmiałym penisem o Twój język, po czym pociągam za kucyk – znak, żebyś wstała.
Robisz to.
Twoja twarz na wysokości mojej.
Widzę łzy, ślinę, ogień w oczach.
Ten ogień wypełnia mnie całego.
Całuję Cię mocno w usta.
Łapię Twoją górną wargę zębami.
Opierasz ręce na moich ramionach, związane nadgarstki za głową.
Oddychasz szybciej, ale to już oddech ulgi.
Rozpalam Cię i studzę jednocześnie.
Ściągam Twoje ręce z moich ramion i kieruję Cię w stronę łóżka.
Nie opierasz się. Idziesz, jakbyś wiedziała dokładnie, co Cię czeka.
Wchodzisz na nie i klękasz. Twarz opierasz o poduszkę, ręce wyciągasz daleko przed siebie.
Idealnie wypięta.
Przez chwilę patrzę, jak czarne body ciasno opina Twoje pośladki, jak materiał wpija się w Twoją cipkę.
Już nasiąknięty Tobą.
Wiesz, jak bardzo mnie to podnieca. Jak bardzo pragnę znaleźć się w Tobie.
Klękam za Tobą. Sunę dłonią od karku w dół. Po kręgosłupie, przez lędźwia, aż do kości ogonowej.
Przechodzę przez pośladki, wciskając materiał głębiej między nie.
Delikatnie kołyszesz biodrami.
Działasz na mnie mocniej niż cokolwiek innego.
Jednym płynnym ruchem rozpinam body. Materiał rozsuwa się, odsłaniając Cię całkiem.
Wracam dłonią na Twoją cipkę – błyszczy się od Twoich soków.
Wilgoć zostaje na moich palcach.
Wchodzę w Ciebie dwoma palcami z cichym mlaśnięciem.
Widzę, jak zginasz palce u stóp. Czekałaś na to.
Przez chwilę poruszam nimi w Tobie, potem wyciągam i wilgotne od razu wkładam w drugą dziurkę.
Wypuszczasz powietrze gwałtownie, zaskoczona, a zarazem podniecona.
Biorę metalowy hak. Kulka na jego końcu dotyka Twojego podbrzusza.
Czujesz chłód metalu na rozgrzanej skórze.
Dreszcz przebiega przez całe Twoje ciało, od karku po uda.
Słyszę, jak głośniej wypuszczasz powietrze.
Na Twoich pośladkach pojawiają się ciarki.
Sam widok sprawia, że pulsuję mocniej. Mam ochotę wejść w Ciebie językiem. Głęboko. Poczuć Cię całą.
Przesuwam kulką po Twoim ciele. Powoli. Zanurzam ją na moment w Twojej cipce.
Nabierasz powietrza, a ja wychodzę i jadę w górę.
Wkładam ją między Twoje pośladki.
Czujesz, jak chłód metalu wślizguje się w Ciebie powoli, aż po samo zagięcie.
Dłuższa część haka układa się między Twoimi pośladkami, a kółeczko zatrzymuje się idealnie nad kością ogonową.
Twoje dreszcze wzmagają się.
Od zimna. Od podniecenia.
Twój oddech przyspiesza. Nadajesz wszystkiemu rytm.
Nie mogę się powstrzymać. Mocny klaps.
Wbijasz twarz w pościel i jęczysz krótko, urwanie.
Drugi. Kolejny.
Uwielbiam, gdy Twoja skóra czerwienieje od mojej dłoni.
Kołyszesz biodrami coraz bardziej. Niecierpliwie.
Biorę drugi sznurek, przewlekam go przez kółeczko na końcu haka i mocuję.
Łapię za Twój kucyk i pociągam.
Unosisz twarz, opierasz się na dłoniach, wyginasz mocno plecy.
Ciągnę mocniej – odchylasz głowę jeszcze wyżej.
Splatam wolny koniec sznurka z Twoim kucykiem.
Naciągam go mocno, aż tracisz możliwość najmniejszego ruchu.
Wiążę pewnie.
Wkładam dwa palce do Twoich rozchylonych ust.
Ssiesz je posłusznie.
W tym samym momencie daję Ci mocnego klapsa.
Opuszki moich palców lądują na Twojej cipce.
Wypuszczasz głośny jęk między nimi.
Wyciągam palce.
Zostawiam nimi mokry ślad na Twoim policzku.
Nie chcę już czekać.
Nie mogę.
Staję za Tobą. Jesteś idealnie wypięta.
Obraz, który nosiłem w głowie cały dzień.
Bez ostrzeżenia wchodzę w Ciebie. Od razu do końca.
Dociskam hak w Twojej dupce swoim podbrzuszem.
Wypuszczasz powietrze z głębokim jękiem.
Nie kryjesz się. Nie da się ukryć tego, co właśnie Tobą zawładnęło.
Nie mam zamiaru się bawić. Chcę dać upust pożądaniu.
Chcę Cię zerżnąć.
Trzymam dłonie na Twoich biodrach. Drżą. Ty też.
Posuwam Cię mocno, równym rytmem.
Wychodzę prawie cały i wracam gwałtownie, wciskając hak głębiej.
Czuję, jak ciasno mnie otulasz. Jak blisko jesteś.
Twoje plecy wyginają się jeszcze bardziej.
Z każdym pchnięciem jęczysz głośniej, urwanie, w rytmie moich ruchów.
Wchodzę w Ciebie tak, jakbym za każdym razem chciał rozedrzeć Twoje wnętrze.
Chwytam w dłoń supeł splatający włosy ze sznurkiem i przyspieszam.
Z każdym ruchem czuję, jak zaciskasz się mocniej.
Jak Twój rytm zgrywa się z pulsowaniem mojego penisa.
Przyspieszam jeszcze bardziej, bez litości.
Jedną ręką ściskam Twój pośladek, drugą daję kolejne klapsy.
Nie hamuję się. Daję upust emocjom.
Pchnięcie. Kolejne.
Za każdym razem mocniej. Za każdym razem hak głębiej.
Ciągnę za supeł, zadzierasz głowę do tyłu.
Zaciskasz się wtedy na mnie jeszcze mocniej.
Twoje jęki stają się coraz głośniejsze, drżące.
Twoje biodra zaczynają drżeć, po skórze biegną dreszcze.
Dochodzisz. Głośno. Mocno.
A ja nie potrafię się powstrzymać.
Wybucham w Tobie, z głębokim pchnięciem.
Moja sperma rozlewa się w Tobie, ciepła, gęsta.
Nie przestaję Cię posuwać.
Puszczam włosy i opieram się ciężko o Twoje plecy.
Słyszysz tylko nasze oddechy, głośne, rwane, mieszające się ze sobą.
Wchodzę w Ciebie jeszcze kilka razy, mocno, do samego końca.
Do przodu i do tyłu.
Wychodzę. Od razu opadasz na bok.
Twoja twarz rozpalona, rozchylone usta, ciężki oddech.
Przymrużone oczy.
Kocham ten widok.
Uspokajając swój własny oddech, rozplątuję Twoje włosy.
Wyciągam hak i rzucam go na podłogę.
Metal uderza o deski, ale dźwięk tonie w szumie krwi w uszach.
Przekręcasz się na plecy i wyciągasz związane dłonie w moją stronę.
Uśmiechasz się.
Mój kącik ust unosi się automatycznie.
Uwalniam Cię. Twoje ramiona oplatają moją szyję. Nogi krzyżujesz za moimi plecami.
Czuję ciężar Twojego ciała, miękkość skóry, drżenie mięśni.
Widzę tylko Twoje oczy.
Czuję tylko Twój zapach.
Nie liczy się nic innego.